Nie wszystkim pracownikom model pracy w domu musi odpowiadać. Jak podała „Rzeczpospolita”, ponad połowa przebadanych przez CBRE/Grafton preferuje na przykład jeden dzień lub dwa dni pracy zdalnej w tygodniu. Nagłe przestawienie się na zupełnie inny sposób pracy może być więc dla nich szokiem, który grozi spadkiem efektywności. Sam dotychczas miałem okazję pracować zdalnie tylko sporadycznie, więc urządzając w mieszkaniu „home office”, byłem trochę niepewny. Wielokrotnie czytałem bowiem, że podczas pracy w domu niektórym trudno oddzielać życie prywatne od służbowego. Ludzie obawiają się też poczucia izolacji i samotności, co pokazują badania firmy Buffer z 2019 roku.
Cóż jednak zrobić, gdy po prostu nie ma innego wyjścia niż praca w domu? Przede wszystkim warto zrozumieć, jak zauważa na Forbes.com Laurel Farrer, przewodnicząca Stowarzyszenia Pracy Zdalnej (Remote Work Association) i CEO Distribute Consulting, że “istnieje różnica między pobytem w domu podczas godzin pracy a prawdziwą pracą zdalną, która utrzymuje (lub pomaga zwiększyć) efektywność biznesu”. Jak dodaje Farrer, pracownicy i pracodawcy nie mogą zakładać, że potrafią pracować zdalnie tak samo efektywnie, jak w biurze. Menedżerowie powinni więc przebudować organizację pracy, a pracownicy – czyli też ja – oswoić się z nowym modelem. – Praca zdalna to tak naprawdę umiejętność, w którą po prostu trzeba włożyć trochę wysiłku – mówi mi Clare Witty, Culture & Engagement Lead z firmy PepsiCo.
>> Przeczytaj nasz wywiad z Clare Witty o tym, jak nauczyć się pracy zdalnej.
W AUDE – dla przykładu – do dotychczasowych narzędzi pracy, czyli e-maili, telefonów i Trello, dodaliśmy Slacka. To wirtualna przestrzeń, którą podzieliliśmy na kanały komunikacji o poszczególnych klientach, tematach i sprawach bieżących. To tam łatwo sprawdzamy, kto jest aktywny, szybko dopytamy o jakiś szczegół, zorganizujemy wideokonferencję z udostępnianiem ekranu czy… wymienimy się memami o koronawirusie (niech rzuci kamieniem z logo firmy ten, kto tego nie robi!).
Funkcjonowanie wyłącznie w wirtualnym środowisku wymaga dobrego planowania – to jasne, ale wraz z „home office’em” zweryfikowałem wyobrażenia o swoich zdolnościach skupiania się i „ogarniania” tematów. Musiałem więc oczywiście zredukować liczbę rozpraszaczy do minimum. Przydatnym trikiem na wyłowienie ważnych informacji, który zdradziła mi w wywiadzie Clare Witty, jest na przykład odpowiednie ustawienie graficznych i dźwiękowych powiadomień w komputerze i innych urządzeniach. Każde „piknięcie” może przecież odciągnąć nas od aktualnego zadania, wydłużając jednocześnie czas, jakiego będziemy potrzebować, by skoncentrować się na nowo.
Rozmowy i wymienianie się memami sprawiają, że samotność i poczucie izolacji od agencji raczej mi nie grozi. Co jednak z umiejętnością oddzielania pracy od życia osobistego? Tutaj wciąż czeka na mnie wiele pułapek i wyzwań. Sprzęt służbowy mam niemal nieustannie pod ręką, przez co łapię się na kompulsywnym zerkaniu w któryś z ekranów.
Dać spokój służbowym mailom, wyszedłszy z biura po skończonej pracy – brzmi zdrowo. Tylko co zrobić, gdy biurem jest Twoje własne mieszkanie, na grzbiecie – narzucona koszula, a na nogach… spodnie od pidżamy?
Kategorie: school of contentic, komunikacja do pracowników B2E