Przed cukiernią, obok naszej agencji, od wielu miesięcy, każdego dnia, obsługa wraz z wywieszeniem tabliczki „Otwarte” wystawia na chodnik czarną tablicę. A na niej wypisane są kredą różne informacje: co jest w ofercie, jaki smak lodów i czy beza jest z malinami czy bez:)
Ale, poza tymi stricte handlowymi informacjami, na tablicy codziennie pojawiają się też różne ciekawostki, czasem historyczne, czasem kulinarne, jakieś przysłowia. Wszystko inteligentnie nawiązuje do oferty cukierni – jeśli w sprzedaży są eklerki, to na tablicy jest kilka słów skąd wzięła się ich nazwa itd.
Bardzo mi się ten tablicowy sposób promocji podoba, z wielu powodów. Podziwiam konsekwencję, dobór informacji, staranność wykonania, dowcip (przeważnie są też rysunki, np. uśmiechniętego pączka). Doceniam spójność konwencji – czarna tablica w drewnianej ramie i napisy wykonane kredą sugerują, że cukiernia jest też bardziej vintage niż modern, a produkty tam sprzedawane „home made” a nie produkowane taśmowo.
Doceniam to, że przechodząc obok cukierni czegoś się ciekawego dowiaduję (nie tylko tego, że jest promocja). Zaczynam myśleć, że cukiernię prowadzą fajni ludzie, że jest niebanalnym miejsce, w mojej głowie kształtuje się pozytywna opinia… To nic innego jak content marketing. Trzeba to pokazać na blogu!
Ale chlust – pierwsze wiadro zimnej wody wylewa na mnie Ula Radzińska, nasza szefowa, gdy dzielę się z nią pomysłem, że chcę napisać o tym jako o przykładzie działań content marketingowych. Ula mówi stanowczo, że to po prostu reklama.
Ale skoro mam wątpliwości, spytam innego eksperta – pewna siebie wysłałam zdjęcia sprzed cukierni do Pawła Tkaczyka, właściciela agencji reklamowej MIDEA, autora książek „Zakamarki marki”, „Grywalizacja” i właśnie wydanej „Narratologii”, a także autora jednego z najpopularniejszych blogów marketingowych.
Pytam jak oceniłby tę formę – czy to reklama, czy content marketing. Proszę by „ludzkimi” słowami wyjaśnił, czym się różni jedno od drugiego, bo granica jest płynna. I zadowolona z siebie dorzucam, że według mnie ta tablica to taka analogowa wersja fanpage’a… Naprawdę byłam pewna, że mam rację!
Do momentu, gdy Paweł Tkaczyk nie powiedział, że:
Reklama to marketing typu „push”, czyli kreacja, której użytkownik nie szuka z własnej woli, ale jest mu pokazywana. Oczywiście, jeśli jest interesująca, nie jest ignorowana. Content marketing z kolei to strategia „pull” – użytkownik z własnej woli poszukuje treści, która oferuje mu rozwiązanie problemu, który realnie ma (albo rozrywkę). Dlatego tę tablicę uznaję jednak za reklamę – ciężko mi wyobrazić sobie ludzi, którzy zbaczają z drogi tylko dlatego, żeby zobaczyć tę tablicę (a nie mają intencji kupienia słodyczy).
I bezlitośnie dodał:
Analogia do fanpage’a jest trochę chybiona, bo Facebook jest jednocześnie platformą typu „push” i „pull”. Push, bo wpycha użytkownikom reklamy pomiędzy treścią, którą chcieli oglądać (przyszedłem zobaczyć, co u moich znajomych, dostaję pomiędzy sponsorowane posty od fanpage’a). Pull, bo niektóre fanpage są prowadzone w sposób tak interesujący, że ludzie z własnej woli na nie zaglądają, żeby sprawdzić, czy niczego nie przegapili.
Eh, nie mogę się nie zgodzić z tą interpretacją, choć przekornie – ale i rzeczowo! – muszę dodać, że owszem, ja specjalnie zerkam na tablicę, choć nie wchodzę do środka… Więc może odrobina content marketingu w tym tkwi? ☺
Kategorie: school of contentic