Przede wszystkim Ula wskazuje na paradoks, że w pogoni za lajkami klientowi – a czasem i obsługującej go agencji – niekiedy umyka to, co jest najważniejsze, czyli liczba sprzedanych towarów lub usług. Co z tego, że treść, ten nasz “content” jest świetny, jeśli nie idzie za nim ruch w sprzedaży?
Ula, a za nią my w agencji, zawsze powtarzamy klientom, że prowadząc działania content marketingowe trzeba dokładnie wiedzieć, jakie cele chcemy zrealizować i trzeba przygotować odpowiednią strategię, dzięki której uda się je zrealizować. Po drodze można je weryfikować – bo szybko zmieniająca się sytuacja na rynku wymaga nieraz takich weryfikacji – ale główne priorytety muszą być jasno określone i wytyczać szlak.
Kto ma wątpliwości, niech przypomni sobie rozmowy, gdy chciał przekonać szefa np. do nowego projektu – to, co zawsze przekonuje, to konkrety. Najlepiej konkretne liczby. Najlepiej konkretne liczby dotyczące konkretnego zysku.
Ula podaje super przykład. Wyobraźcie sobie, że z ramienia wydawcy książek organizujecie spotkanie dla wielbicieli podróży po Azji. Prowadzi je autor książki o tej części świata, a uczestnicy spotkania to potencjalni klienci wydawnictwa. Jak pisze Ula:
“Jeśli kupią książkę i zostawią swoje dane, by móc otrzymywać newsletter, to liczba sprzedanych książek oraz liczba osób chętnych do otrzymywania dodatkowych informacji będą miernikami konwersji wydarzenia. Zyskasz realne pieniądze oraz potencjalnych klientów (leady), z którymi będziesz mógł budować dalszą relację, a w konsekwencji sprzedawać im kolejne produkty. Chyba że o tym nie pomyślisz. Wtedy o sukcesie będą decydowały wrażenia i reakcje uczestników. Są one ważne, jeśli chcesz organizować angażujące spotkania, ale to słabe argumenty w rozmowie z szefem na temat: „I co my z tego mamy?”.”
To pytanie – „I co my z tego mamy?” warto sobie raz na jakiś czas stawiać. Mieć je w tyle głowy, a jeszcze lepiej przed oczami:) Gdy zastanawiacie się nad wyborem jakiegoś działania content marketingowego i macie wątpliwości, to pytanie pomoże wam się skierować w stronę najbardziej racjonalnego rozwiązania.
Inna ważna kwestia poruszana w tekście, to marketing automation wciąż budzący nieufność w niektórych marketerach – niesłusznie, bo to bardzo użyteczne narzędzie. Warto poznać jego możliwości, a nie warto się dystansować. Podobnie nie opłaca się trzymać na dystans z handlowcami – jak mówi Ula:
“Masz wiedzę, która jest im bardzo potrzebna, a oni mają informacje o klientach, których Ty nie posiadasz. Połączenie tych doświadczeń to klucz do sukcesu.”
I jeszcze jedno (o czym piszemy regularnie na blogu, bo choć jest ważne, wciąż wymaga przypominania) – trzeba dbać o jakość contentu. Nigdy np. nie pozwalaj by na stronie www firmy pojawiały się treści niskiej jakości. Jeśli będzie je czytał potencjalny klient, może odnieść wrażenie, że firma nie zna się na tym, co sprzedaje. W ten sposób psujecie opinię o sobie. Z kolei jeśli czyta to nowa osoba, która trafiła z wyszukiwarki, może mieć poczucie, że skoro firma tworzy treści niskiej jakości, to podobnie jest z ich produktem lub usługą…
W artykule pojawia się też nieoczekiwany wątek o …randce. Jeśli chcecie wiecie w czym randka przypomina marketing i dlaczego ważny jest szacunek – zajrzyjcie do Marketera+ do teksu Uli.Oprócz tego, że zrozumiecie dlaczego content marketing zaczyna się i kończy na sprzedaży, być może pojawią się w waszych głowach pytania, których wcześniej sobie nie stawialiście.
A dobrze postawione pytanie, to zawsze krok do rozwoju, skąd już blisko do sukcesu.