Magia prezesa

Wdzięk, szyk, czar, styl, nasza broń to... Niestety, w magazynach wewnętrznych ten tekst nie kończy się słowem Seksapil. Zamiast niego pojawia się... Prezes. Najlepiej od razu ze zdjęciem i tekstem odpowiedniej długości.
Magdalena Kozińska
O AUTORZE

Magdalena Kozińska

Treserka literek, które pod jej nadzorem mają tylko jedną możliwość – stać się niebanalnym tekstem. Lubi szybko, głośno i konkretnie. Menedżerka Niekończących Się Pokładów Kreatywności. Z nienaganną lekkością rozbrzmiewa perlistym śmiechem i żongluje słownictwem… nie zawsze nienagannym. Jej niezawodność potwierdzają słowa klienta: „Ja nie wiem, co bym chciała, ale Magda na pewno wie!”

★ 3 minuty czytania

Spytałam jednego z jurorów konkursu Szpalty Roku o wrażenia po lekturze niemal 100 magazynów zgłoszonych do edycji 2013. Na początek padła konwencjonalna odpowiedź: „Nie, no tak, to bardzo interesujące”, po chwili wahania dodał jednak: „Tylko wiesz, wszędzie ten prezes. Jeszcze nie zdążyłem dobrze przeczytać tytułu magazynu, a już widziałem ogromne zdjęcie prezesa i tuż obok niego długi wywód. Czy w każdym numerze gazety musi występować prezes firmy?”.

Dobre pytanie. Bo tak właściwie dlaczego za każdym razem pokazujemy wstępniak prezesa? Może dlatego, że większość szeregowych pracowników firmy nigdy nie ma kontaktu z samym szefem i dzięki wstępniakowi może przynajmniej zobaczyć, jak on wygląda. Idąc tym tropem, można stwierdzić, że pracownicy mają okazję w ten sposób spotkać się z prezesem, poznać go i – co za tym idzie – poczuć silniejszą relację z firmą. Poza tym taki wstępniak to także doskonała płaszczyzna komunikacji – prezes ma okazję przemówić do swoich ludzi. I tu zaczynają się schody. Bo rzeczywiście on zwykle do nich przemawia, a nie mówi, a już tym bardziej z nimi w ten sposób nie rozmawia. Wygłasza mądre okrągłe zdania ex cathedra, które tak naprawdę mają niewiele wspólnego z tym, jak wygląda codzienne życie jego pracowników. Dlaczego tak się dzieje? No cóż, powodów może być wiele. Najbanalniejszy i pewnie w większości przypadków najbliższy prawdy brzmi tak: wstępniak prezesa nie jest tak naprawdę pisany przez prezesa, tylko…
…przez jego asystentkę, która każdego dnia musi bronić dostępu do szefa, więc w jej interesie nie jest przesyłanie sygnałów pracownikom, że prezes jest osobą dostępną, otwartą i chętnie nawiązującą kontakty;
…przez jego rzecznika prasowego, który bez przerwy musi udowadniać dziennikarzom, że prezes jest osobą bardzo mądrą i kompetentną, więc w związku z tym zawsze musi przemawiać, zamiast mówić;
…przez osobę z działu komunikacji, która musi napisać to jedną ręką między przygotowywaniem komunikatu dla pracowników a raportem na spotkanie zarządu, i marzy jedynie o tym, by tekst został zaakceptowany, więc pisze na tyle ogólnie, żeby nikt nie mógł przyczepić się do szczegółów.

I dlatego pracownicy otrzymują to, co otrzymują. A wystarczyłoby tak niewiele, żeby szef zaczął mówić ludzkim głosem. Może zamiast puszczać w każdym numerze nic nieznaczące ogólniki, warto namówić samego prezesa, by dwa razy do roku odezwał się swoim własnym głosem. Powiedział ludziom coś ważnego, ciekawego, znaczącego. Żeby w to, co mówi, włożył trochę serca i zamiast ogranych komunałów opowiedział jakąś historię, żeby przyznał się do małej słabości, odważył się nabrać ludzkich cech. Taki prezes w magazynie dla pracowników to byłoby naprawdę coś! Zanim jednak ktoś się odważy być prekursorem nowego nurtu, wydrukujemy jeszcze wiele przemówień prezesów ubranych w gustowne niebieskie koszule i nie będziemy narzekać – w końcu to oni płacą za gazety, które wydajemy.

Tekst ukazał się w magazynie Content Marketing Polska 2013.

To, co monarcha każe drukować w gazetach, nie prezentuje się dobrze. Władza bowiem powinna działać, a nie przemawiać. – J.W. von Goethe